Piorunkowice to wieś w gminie Prudnik na Opolszczyźnie, leżąca na prawym brzegu rzeczki Ścinawa Niemodlińska. Została założona na przełomie XIII i XIVw, i była posiadłością rycerską.
Tam właśnie natrafiłam na niszczejący dwór, zwany przez niektórych pałacem.
Dwór w Piorunkowicach pochodzi najprawdopodobniej z przełomu XVI i XVIIw, choć tak naprawdę jego początki nie są dokładnie znane.
W jego sąsiedztwie znajdował się kiedyś zamek Gryżów, który popadł w ruinę podobno jeszcze w XVw. Była to potężna, średniowieczna twierdza i gdy zaczęła niszczeć, kolejny właściciel posiadłości- rodzina Mettich- postanowił wybudować dwór. Trudno obecnie dopatrzeć się jego dawnego piękna, gdyż zostało ono skutecznie zniszczone.
Na podstawie ryciny wiadomo jak wyglądał dawny dworek zwany przez niektórych pałacykiem.
Dwukondygnacyjna budowla posiadała ozdobne szczyty i wieżyczkę.
Na stawie przed dworem, który pozostał do dziś znajdowała się wysepka, na której stała niewielka budowla- altana- imitująca pałac, po której nie ma już dziś śladu. Do dworu przylegały zabudowania gospodarcze.
W 1724r Piorunkowice kupiło od hrabiego Józefa Mettich miasto Prudnik, które nabywszy dwór stało się na sto lat również właścicielem ruin średniowiecznego zamku.
W 1819r ponosząc koszty wojenne sprzedało Piorunkowice kupcowi ze Świdnicy- Hohlmannowi. Nowy właściciel odremontował swoją własność, a kształt jaki posiada dziś zawdzięcza przebudowie jaka miała wówczas miejsce. Nowa budowla obniżona została o jedno piętro i przyjęła styl klasycystyczny.
Od 1838r do 1945r właścicielami majątku była hrabiowska rodzina Wessel. Kolejny z tego rodu- Hermann przeprowadził w 1920r remont obiektu, co zostało odnotowane na elewacji. Hrabia podczas prac wydał murarzom polecenie, by wykonali tajemne pomieszczenie, w którym planowano schować cenne rzeczy.
Rzeczywiście- cztery lata po wojnie w pałacu odkryto schowek, a w nim wiele przedmiotów ze srebra, złota, dużą ilość naczyń, sztućców i porcelany. Część znaleziska, w tym srebrny puchar wykonany na srebrne gody Wilhelma i Henriety Wessel z 1886r, trafiła do muzeum w Pszczynie.
Skoro mowa o skrytkach, to warto wspomnieć przy okazji o tzw. Liście Grundmana. Ginter Grundman był konserwatorem sztuki we Wrocławiu. Niemcy na Dolnym Śląsku lokowali swoje cenne depozyty, bo nie spodziewali się, że działania wojenne obejmą ten teren.
W 1943r wymieniony konserwator rozpoczął akcję tworzenia skrytek dla dzieł sztuki znajdujących się w państwowych muzeach. Powstała Lista Grundmana, która zawierała spis owych skrytek. Po wojnie tę listę ujawniono. Gdy zbliżał się front, władze niemieckie namawiały mieszkańców tego terenu, by na własna rękę ukrywali przed Armią Czerwoną cenne rzeczy, bo Niemcy liczyli na szybki powrót i odzyskanie kosztowności.
Po wojnie faktycznie niektóre rodziny powróciły i odkopywały skarby, ale władze radzieckie dowiedziawszy się o tym wywoziły prócz maszyn także wyposażenia majątków i pałaców. Wiosną 1945r powstające na nowo Polskie Ministerstwo Kultury wpadło na trop skrytek i w teren wysłało ekipę poszukiwawczą, która miała uprzedzić Rosjan. Powstało Przedsiębiorstwo Poszukiwań Terenowych, którego wielkim sukcesem było odkrycie w 1949r skarbów hrabiego Wessel’a w pałacu w Piorunkowicach. Do dziś spekuluje się, gdzie jeszcze mogą mieścić się skrytki konserwatora sztuki.
Po wojnie we dworze mieściła się siedziba stadniny koni, a w latach 70tych Rolnicza Spółka Produkcyjna. W 1964r dwór w Piorunkowicach został wpisany do rejestru zabytków.
Jakiś czas temu obiekt kupiła prywatna osoba, która tylko na początku dokonała jakichś prac zabezpieczających i zastanawia mnie, po co ktoś kupuje zniszczony obiekt skoro i tak nic w nim nie robi.
Ponadto odnosi się wrażenie, że zapomniała o tym, że kupiła dawny dwór, który obecnie przedstawia opłakany stan i mam przeczucie, że będzie tak sobie stał dopóki nie ulegnie zawaleniu.
Mimo tego, że już nie przypomina w niczym budowli z czasów świetności, to warto go obejrzeć, bo ruinę (niestety) można łatwo obejść dookoła.
Archiwalne zdjęcia dodano dzięki Fotopolska.eu