Przy głównej drodze wiodącej z Żagania do Głogowa leży Buczyna. Wieś nad rzeką Szprotawą występowała jako: Thamm, Buchwald do 1937r, następnie do 1945r Buchendamm, a obecną nazwę nadano jej po II wojnie światowej. Ma ona związek z bukami, które w dużej ilości porastały tamte tereny.
CIEKAWOSTKA
Odnotowano, że teren dzisiejszej Buczyny już około 945r zasiedlało słowiańskie plemię Dziadoszan. Występujące również pod nazwami: Dziadoszyce, Dziadoszice oraz wcześniej jako Dedosize czy Diedesi zajmowało tereny północnej części Dolnego Śląska, nad środkową częścią Bobru w okolicy Głogowa i Szprotawy. Podobno w Głogowie mieli oni swoje miejsce centralne- gród. Badania archeologiczne wykazały funkcjonowanie 31 miejsc osadniczych, spośród których w 17 występowały grody jak np. w miejscowościach: Bieńków, Chobienia, Gostyń,Grodziszcze, Klenica, Obiszów, Olszany, Orsk czy Przedmoście. Odnośnie nazwy plemienia, to ma ono związek ze słowem dziad oznaczającym w staropolskim i starolitewskim umarłego. Słowianie obchodzili na cześć zmarłych święta zwane dziadami.
Najwcześniej powstałe na tamtym kawałku ziemi osady pochodzą z przełomu XIII i XIVw.
Niegdyś w centralnej części Buczyny stał klasycystyczny pałac należący do przedstawicieli rodów: von Nostitz, von Sydow, von Graewenitz, von Preussen, von Reinchenbach oraz von Westernchagen.
Nie wiadomo kto był jego fundatorem i kiedy dokładnie powstał, jak też w jakim stanie przetrwał II wojnę światową. Wiadome jest natomiast, że jeszcze w 1956r stał jako niszczejąca budowla, która ostatecznie podzieliła los wielu sobie podobnych w owym czasie- została rozebrana.
Dziś po dawnym pałacu w Buczynie pozostało wspomnienie, nieliczne fotografie, a z pałacowego założenia: brama, resztki folwarku i parku z drugiej połowy XIXw oraz dawnym młyn, w którym urządzono mieszkanie.
Zachowała się ponadto legenda o buczyńskim pałacu.
Jakieś dwa wieki temu mieszkał w nim szlachcic, który zachorowawszy wezwał najstarszego syna. Wyznał, że przez wojny stali się biednymi i gdy tylko na dobre zamknie oczy, on wraz z rodzeństwem będą musieli opuścić rodzinne miejsce. Gdy ojciec wkrótce zmarł i został pochowany, pierworodny popędził na koniu przed siebie i zatrzymał się dopiero na wielkiej łące. Zsiadł z wierzchowca, a że był zmęczony- zasnął. Przyśnił mu się drobny człowiek odziany w skórę o twarzy starca, który jednak spoglądał na niego dobrymi oczami. Rzekł do niego, by się nie zamartwiał, by złapał za łopatę i zaczął kopać w ziemi, bo znajdzie skarb. Mężczyzna przebudził się, wrócił do pałacu, ale nie przestawały go opuszczać słowa ze snu o dokopaniu się do skarbu.
W końcu po zakończonych żniwach udał się na łąkę nad Szprotawę i razem z pracownikami zaczęto kopać. Nie znaleziono niczego prócz brązowej, tłustej ziemi, której spore kupki piętrzyły się wokół. Nie poddawali się i kopali przez wiele dni. Razu pewnego, kiedy zmęczeni rozpalili ognisko, by zgrzać strawę, iskra z ognia wyskoczyła na wyschniętą kupkę ziemi spoczywającą nieopodal.Ta zajęła się. Jakież było zdziwienie wszystkich, bo ziemią ową okazał się torf, który osuszony mógł służyć jako opał. Właściciel pałacu miał już plan- zaczął sprzedawać wysuszone, torfowe brykiety jako opał. Stał się bogatym i nie musiał już opuszczać ojcowizny, będąc dobrym i pracowitym panem. Często myślał nad snem i kazał nawet namalować obraz przestawiający człowieka ze snu. Obraz zawisł na ścianie w pałacu z dołączoną drewnianą tabliczką, na której można było przeczytać: „Nie każ innym by starali się o twój chleb. Łap sam za szuflę, a znajdziesz swój skarb”. Podobno zmieniali się właściciele pałacyku, ale obraz zawsze w nim wisiał. Wierzyć, nie wierzyć, ale tak prawi Legenda o skórzanym ludku znad Szprotawy.